Styleguide

Atechniczne państwo

Na jednym ze spotkań towarzyskich, jedna ze znajomych mi osób narzekała na sytuację jaką często ma w pracy wysyłając opracowane pisma i dokumenty do rozmaitych urzędów. Sprawa wygląda następująco. Firma wygrywa przetarg na stworzenie pewnego dokumentu. Nie trzeba przykładać specjalnej wagi do jego obsługi i utrzymania kiedy dokument ma kilkanaście czy kilkadziesiąt stron. Poważny problem zaczyna się jednak kiedy dokument osiąga rozmiary kilku lub nawet kilku tysięcy stron. Problem zarządzania tekstem pisanym w ogromnych objętościach został rozwiązany w jednej z dziedzin, która tekstu pisanego potrafi mieć dosłownie NIEOKREŚLALNE ilości - programowanie. Szacuje się, że system "Windows 11"(1) posiada od 60 do 100 milionów linijek kodu, co daje powyżej JEDNEGO MILIONA STRON! Ale moja znajoma nie mozę używać sprawdzonych i skutecznych metod zarządzania tekstem pisanym. W pracy z polskimi urzędami wygląda to następująco.

Jeżeli np. inwestycja (dla której tworzone są dokumenty) będzie obsługiwana przez dwie gminy w dwóch różnych powiatach to stworzony przez nią dokument należy dostarczyć uwzględniając poprawki wszystich zainteresowanych stron. W tym przypadku dwóch powiatów, dwóch gmin, miast, województwa, oraz np. wykonawcy. Osoba taka tworząc pisma w akceptowalnym formacie dla jednego urządu, nie przewidzi, że w innym urzędzie używa się innego oprogramowania do edycji tekstu, a chcąc w jakikolwiek sposób usprawnić nakładanie poprawek nie może być pewna, że w którymkolwiek z urzędów będą one w stanie być uruchomione. I teraz zaczyna się "zabawa". Każdy z odpowiedzialnych urzędników wprowadza swoje zmiany w tzw. trybie komentarza. Kończą pracę i odsyłają ją do autora dokumentu. Autor otwiera każdy dokument z osobna, czyta uwagi zgromadzone w każdym z nich (czasami sprzeczne) i składa je w jedną całość. Bywa tak, że dana uwaga wymaga konsultacji z urzędnikiem, po czym ów urzędnik mówi przez telefon, że jednak się pomylił i "Niech pan zrobi tak!". Firma rzeczywiście robi "tak", a za trzy miesiące przychodzi ten sam urzędnik z pytaniem "A Dlaczego to jest tak zrobione, a czemu nie jeszcze inaczej?". Na odpowiedź, że "tak ustalili przez telefon" firma usłyszy: "NIGDY bym tak nie zrobił, zawsze robimy w ten sam sposób i jest to niemożliwe, że tak powiedziałam/em". Bardzo dużo małych problemów w nie tak wcale skomplikowanym temacie. Problemy te powodują straty w firmach, zajęty czas urzędników, ogólną irytację i budzi politowanie społeczeństwa programistów / inżynierów XXI wieku, którzy wiedzą jak to wygląda.

Chciałbym podać jeszcze jeden przykład, który powoduje u mnie zażenowanie o wiele większe niż heroiczna walka z wiatrakami urzędników w powiatach i gminach. Często w ostatniej kadencji sejmu spotkaliśmy się z informacją o odmowie podania autorów, piątki Kaczyńskiego, lex Czarnek, lex TVN, polskiego ładu zwanego "Polskim Wałem"(2). Nie byłoby to problemem gdyby urzędy oraz ministerstwa poza obowiązkiem udostępnienia informacji o zmianach prawa, miały obowiązek używania jednolitych systemów kontroli wersji. Trzysta kamieni milowych bez uzgodnienia ze społeczeństwem? Urzędnicy nie widzą problemu. Kto jest autorem każdej z nich? Nikt nie jest w stanie stwiedzić. Kto w rządzie zasugerował aby wszystkich przyjezdnych bez obywatelstwa polskiego wpuszczać do systemu świadczeń socjalnych? Najpewniej nigdy się tego nie dowiemy. 500+ , 800+ , wyprawka+ , 300+, 13-sta emerytura, 14-sta emerytura, a teraz kredyty 2%. Lista stale rośnie, tak samo jak dług, który jeśli nic się nie zmieni pochłonie owoce żyć naszych oraz naszych dzieci i wnuków. Nigdy nie dowiemy się tego, który "wybitny" urzędnik tak się wykazał, że w ministerstwie finansów za wprowadenie wadliwego i nieuzgodnionego z nikim "polskiego ładu" cała ekipa dostała półtora miliona złotych -łapówki- nagrody (3).

A więc istnieją następujące problemy:
1. Strata czasu:
+ składanie wielu dokumentów w różnych trybach,
+ brak ujednoliconych systemów i wersji używanego oprogramowania,
+ brak możliwości śledzenia zmian.
2. Anonimowość autorów prawa:
+ brak odpowiedzialności
+ brak określoności czasu wprowadzanych ustaw.
Rozwiązaniem tych spraw jest używanie metodyk, które sprawdzają się w domenach równie lub bardziej(!) krytycznych niż teksty urzędowe. Od dziesięcioleci od jakości oprogramowania zależy ludzkie życie: obsługa reaktora jądrowego, promu kosmicznego, poduszki powietrznej w samochodzie, milionów przelewów dziennie lub choćby wysłanie sms-a z receptą. Programiści żadnej z wymienionych technologii nie mogą akceptować braku transparentności ich pracy.

Jakich zatem narzędzi używają inżynierowie oprogramowania?
+ latex - bezodwołalnie zastępuje Microsoft Word'a. Brzmi dziwnie, lecz jest to wieloplatformowe oprogramowanie do opisu i formatowania tekstu. Na każdym systemie tekst zostanie sformatowany dokładnie tak samo i wygeneruje taki sam plik pdf. Wyższy poziom wejścia niż Word i jego otwartoźródłowe odpowiedniki.
+ git -rozproszony system kontroli wersji. Repozytorium danego dokumentu zawiera wszytkie kiedykolwiek stworzone, często wielokrotnie rozgałęzioną wersję dokumentu. Istnieją ułatwiające obsługę graficzne nakładki. Wysoki próg wejścia dla osób nietechnicznych, aczkolwiek bywałem zaskoczony jak osoby w potrzebie szybko łapały ten temat.
+ sprzętowe klucze bezpieczeństwa(4) - Od afery maili Dworczyka (5) rozwiazanie znane i stosowane w administracji publicznej Rzeczypospolitej. Wygląda jak mały pendrive, jest to natomiast urządzenie skutecznie zabezpieczające maila, system użytkownika czy dane, do których możemy dostać się tylko i wyłącznie mając tego pendrive'a przy sobie. Radykalnie upraszczając można wyobrazić sobie, że jest na nim zapisane baaardzo długie hasło. Odpowiedni program potrafi te hasło odczytać tylko w momencie umieszczenia USB w porcie komputera, ale nie jest w stanie go poznać ani skopiować.

Ciekawostką jest, że system kontroli wersji GIT został już użyty do stworzenia oraz wprowadzenia wielu poprawek przy kilku ustawach. Na początku roku 2023 znany niemiecki tiktokolog Sławomir Mentzen wrzucił projekty swoich ustaw o PIT, CIT i spółkach na bardzo znany w środowisku programistycznym (i nie tylko) portal "Github.com"(6) pokazując jak w XXI wieku powinny być tworzone, sprawdzane i dyskutowane ustawy. Niestety jeżeli Amerykanie lub Niemcy nie zrobią tego pierwsi to w szeregach administracji publicznej będzie panowała zmowa milczenia wobec takich rozwiązań. Niestety nie sposób nie skonstatować, że o ile wprowadzanie poprawek do tekstu w polskim korpusie urzędniczym zatrzymało się na latach 90' ubiegłego wieku, to wprowadzanie uwag do ustaw sejmowych czy ministerialnych zatrzymało się na wieku X - wysyłanie najwolniejszą pocztą na świecie - Pocztą Polską. Aby w Polsce zgłosić poprawki do ustawy, należy napisać list i wysłać go "Pocztą Polską" do odpowiedniej instytucji. Faksem wynalezionym 50 lat temu nie można... Inpostem tym bardziej! Głosy sprzeciwu mówiące, że albo tu się nie da, albo Paaaaaanieeeeee... Grażynki nie dadzą rady - puszczam mimo uszu.

Uwagi końcowe:
- Niezbędna jest nauka urzędników o nieudostępnianu fizycznego klucza i bezpiecznym jego przechowywaniu.
- Pisanie przepisów prawa jak artykułów naukowych. Chodzi o aspekt wizualny i użytkowy. Załączniki, odnośniki, odwołania. Obecna forma treści niejednolitej ustawy oraz treści jednolitej ustawy jest zakrzywiana do granic możliwości, oraz skrajnie nieczytelna.
- Obowiązek używania w urzędach latex'a, git'a oraz kluczy sprzętowych. Uzystkamy w ten sposób historię ewolucji poprawek oraz odnośniki czasowe, które zarchiwizują kto i kiedy wprowadził poprawkę oraz kto jest za nią odpowiedzialny.
- Ustawa lub nawet poprawka konstytucyjna zapewniająca ujawnienie ustawy/poprawki na 100 dni przed jej procedowaniem wraz z kompletną historią zmian w trakcie jej tworzenia.



Amatematyczne kształcenie

Pamiętam jak jakieś 12 lat temu, jeszcze przed wyborem studiów, usiadłem do komputera i wpisywałem frazy typu: 'Po jakich studiach jest praca?' lub 'Po jakich studiach zarabia się najwięcej?' Następnie, oceniwszy przepaść między wynikami wyszukiwania i swoimi umiejętnościami, obniżyłem trochę pułap i kontynuowałem: 'Po jakich studiach zarabia się w miarę dobrze?', 'Po jakich studiach nie ma pracy?'. Studia które lata później skończyłem to Fizyka Techniczna o specjalności Nanotechnologia. Kończąc je zostałem dumnym inżynierem. Następnie kontynuowałem naukę na studiach magisterskich na kierunku Nanotechnologia o specjalności Konwersja Energii. Jak myślisz drogi czytelniku, czy w takim razie pracuję w wyuczonym zawodzie? Odpowiedź brzmi NIE. Czy którykolwiek z moich znajomych ze studiów pracuje w zawodzie? Nie licząc doktorantów* którzy zostali na uczelni, NIKT. A więc gdzie pracują specjaliści od konwersji energii? Wszędzie. Dosłownie wszędzie. Przedsiębiorcy, programiści, managerowie oraz różnorakiej maści specjaliści IT. Matematyczne/techniczne/technologiczne podstawy przydały się każdemu z nas natomiast patrząc z perspektywy bogatszego doświadczenia, pytanie, które powinienem był zadać 12 lat temu, kiedy wybierałem studia, powinno brzmieć: "Po jakich studiach pójdę do pracy i będę posiadał wystarczającą wiedzę aby mieć przewagę nad osobami, które zamiast studiować, pracowały w swojej docelowaj branży?". Jeśli pytanie to brzmi dla Ciebie dziwnie**, to jesteś na tropie odpowiedzi na wiecznie modne pytanie "Dlaczego Polskie uczelnie nie znajdują się w pierwszej setce najlepszych uczelni?".

Polska jest cudem gospodarczym ostatnich 30 lat na współkę z Chinami. Jest to dwudziesta gospodarka świata (1), leżąca w centrum najbogatszego kontynentu. Posiada 359 uczelni (3), 100 000 nauczycieli akademickich, a 10 000 z nich ma tytuł profesora. Tak więc 10 000 profesorów w jednym z najbogatszych krajów świata, a my mamy uczelnie, których podstawowym budulcem jest paździerz. I to nie jest tylko moja opinia, ale również osób o różnych poziomach wtajemniczenia uczelnianego, od "Maga" pierwszego stopnia do jego "Pazia" na pierwszym roku studiów doktoranckich. I to na najważniejszych uczelniach w kraju (4)! Jednym z efektywniejszych sposobów na wybranie dobrze dostosowanego do rynku pracy kierunku, jest znalezienie zależności pomiędzy kończonym kierunkiem studiów a profilem otrzymywanej pracy. Próbując znaleźć źródło do danych, które wykazują grupę kierunków złych czy dobrych, natrafiłem na strony i artykuły opisujące ten temat lecz z "małym" mankamentem - braku źródeł (5) (6) (7). Dowodzi to po części zasadności tytułu tego artykułu. Kształcenie amatematyczne, czyli kształcenie do pracy bez użycia aparatu matematycznego tj. adekwatnej wnikliwości działań, dokładności oraz sprawdzenia wniosków, prowadzi do powstawania, również na bardzo poważncy portalach, pięknie napisanych, lecz absolutnie nie istotnych artykułów m.in. z uwagi na brak źródeł. Brak poparcia w źródłach rzutuje na powagę zarówno piszącego, jak i portalu, jak i czytelnika który nie może niczego zweryfikować. Czasami się zdarzyło, że jeden lub drugi portal podał źródła, np. podając główne strony GUS, ELA, KBL lub inne, lecz z drugiej strony niektóre z artykułów nie miały nawet autora. Wyobraźmy sobie równanie Maxwella, równanie Bernouliego, czy delte Diraca. Jak wyglądałby świat gdyby nikt nie przyznał się do ich pracy, a jako jedyne źródło rozważań podał "moja własna głowa, ot co."? Z innego artykułu zatytułowanego "Ile osób po studiach pracuje w zawodzie", nie dowiemy się ile osób po studiach pracuje w zawodzie (8). Są opracowania, które wprost stwierdzają że tylko 10% absolwentów stwierdza pewność, że uczelnia zapewniła mu niezbędną wiedzę do jego obecnego stanowiska pracy (9).

Wracając do wykształcenia i pracy w zawodzie, przykładem kierunków które w 90% gwarantują pracę w zawodzie to kierunki medyczne (11). Najrzetelniejsze opracowania pochodzą z samych uczelni. I tak na przykład w opracowaniu (12) największa zgodnośc pracy w zawodzie istniała dla kierunków informatyka oraz prawo które charakteryzują cechy matematyczne takie jak wynikowość słowa pisanego i możliwość jego sprawdzenia. Najmniejsza zgodność wystąpiła w zawodach takich jak dziennikarstwo lub socjologia. W wojewódźtwie podlaskim 70% absolwentów kierunku informatyka uważa, że istnieje całkowita zgodność ich ukończonego kierunku studiów z pracą. Inne badanie (13) opublikowane przez uczelnię techniczną (matematyka gra pierwsze skrzypce) pracę w zawodzie znalazło 70% absolwentów. Z wszystkich podanych badań przebija się główna zależność: im większy procent zgodności kierunku studiów z wykonywaną pracą, tym większe średnie zarobki. Kierunki nacechowane takimi tematami jak matematyka, złożoność systemów, czy rzeczywisty ogląd na rzeczywistość wokół Ciebie (spawanie/pomiary prądu/mechanika) dają drogi czytelniku pewność, że gdybyś wybrał ten kierunek to z dużym prawdopodobieństwem nauka, którą pobierzesz nie tylko przyda się w Twojej pracy, ale będziesz średnio lepszy niż inna osoba na podobnym stanowisku, lecz bez skończenia studiów w danym kierunku. Natomist, jeżeli wybierzesz kierunek w kórym twoje słowa nie mogą zostac zweryfikowane przez kadrę jakiegoś zawalony budynku, niszczejącą konstrukcję, niedziałający system, czy niezrozumiały niedziałający kod, to grasz swoją zawodową częscią życia w rosyjską ruletkę! Albo masz 1% szans, że ktoś Cię doceni jako wartościowego muzyka/pisarza/historyka/projektanta mody/znawcę genderyzmu, albo 99% szans, że Twoja praca będzie wspaniała, nikomu nie potrzebną robotą***. Ludzie w społeczeństwie nie powinni płacić za Twoje hobby. Studia lub innego rodzaju kształcenie musi kształcić technicznie, manualnie, wizjonersko, a nie miło, fajnie i każdego. Prywatnie będzie super jeśli twoja nauka i praca mogą być miłe i fajne, ale nie może to być priorytet. Przykro mi, ale musimy dbać o przyszłosć społeczeństwa a nie o czyjeś miłe myśli i wyobrażenia. "Studia dają wykształcenie, a pracę daje rynek" - To sformułowanie zdaje się nie funkcjonować w bezbruzdowej przestrzeni międzyskroniowej osób odpowiedzialnych za tworzenie prawa, a co za tym idzie, za zasady przydzielania publicznych (naszych!) pieniędzy uczelniom kształcącym młode umysły w Rzeczypospolitej.

Obecna jest zauważalna hiperinflacja tytułów magistrów. W niektórych rejonach Polski osoby z tytułem magistra zarabiają średnio mniej niż osoby bez tego tytułu. Nie trzeba napomykać o fakcie iż do pracy tych magistrów pełen zakres pięcioletnich studiów nie był potrzebny? Studia nie są dla wszystkich. Większość nie powinna musieć ich kończyć. Kierunki nie mające nic związanego z matematyką w dzisiejszym świecie są znacznie mniej wartościowe dla ogółu społeczeństwa. Z drugiej strony jednak programiści pracujący np. dla koncernów niemckich nie oznaczają zaawansowanej technologicznie administracji publicznej w Rzeczypospolitej. Kierunki typu Historia/Język Polski/Historia Literatury/Archeologia/Dziennikarstwo są narzędziem w tworzeniu zwartej i dumnej Rzeczypospolitej Polskiej, jednak nie ma potrzeby tworzenia setek historyków/dziennikarzy rocznie. Stypendia dla ludzi którzy już się wyróżnili w tych tematach zamiast regularnego kształcenia powinny częściowo przywrócić balans. Nagroda czeka po wykonaniu pracy. Litowanie się nad kimś, kto włożył dużo pracy w nieefektywną naukę, nie pomoże ani jemu, ani innej osobie widzącej szansę w np. innym sposobie nauki i pracy. Dotacjami nie naprawimy myślenia państwa kolonialnego, dokłądnie tak samo tak jak dolewanie wody do dziurawego wiadra nie sprawi, że do celu doniesiesz więcej wody. Patrząc na polską politykę i kadrę piłkarską, nawet z niedziurawym wiedrem ale jednak będąc niechlujem, wody również można nie donieść i najzwyczajniej w świecie wyrżnąć o własne nogi.

* Dlaczego nie liczę doktoratów? Gdyż zdecydowana większość z nich polega na wyciąganiu kasy z grantów, lub tworzeniu projektów, żeby grant stworzyć. Jest to praca dla pracy, no ale żeby zarobić. Oczywiście nie chodzi o 100% populacji doktorantów, choć tego nie mogę być pewny.

** Ta idea to: Studia w Polsce jedyne czego uczą to czytej nauki. Fajnej, miłej, baardzo trudnej, lecz potrzebnej wyłącznie jeżeli zostajesz na uczelni.

*** Dobór tego słowa nie jest do końca przypadkowy. Warto zwrócić uwagę na etymologię z języka rosyjskiego: robota -> rabota -> rab -> niewolnik

Beznadziejny stan debaty publicznej

W polskiej sferze Publicznej (pisane wielką literą z uwagi na wagę Publiki w ustroju Rzeczy Pospolitej(Publicznej)) głównymi tematami rozmowy od 20 lat są:
- związki homoseksualne
- aborcja,
- antysemityzm
- Tadeusz Rydzyk
- księża pedofile
- tematy bierzące (czyt. z dnia na dzień rozdmuchane do czerwoności trwające przez ok. dwa tygodnie tematy)

Tymczasem w krajach gdzie ludzie jednak myślą, a nie udają że myślą i nie są rozchwiani emocjonalnie, rozmowy dotyczą zdobycia księżyca, lotów na Marsa, desantów z orbity. Starlink (1) dający internet na całym globie (używając laserów) działa już od wielu lat. Tokamak czy Iter (2) to u nas w debacie opartej o emocje, jakieś niezrozumiałe brednie. U nas p0lityka (zero w słowie bynajmniej nie jest napisane przez przypadek) wygląda jak zabawa w ważniaka. Im ktoś wyżej w hierarchi, tym się mu bardziej kłaniają i to właśnie jest ważne dla kandydatów na polityków w Polsce. Taki polityk i znajomemu coś załatwi i do wójta w swojej gminie pochodzi i rozkaże pozatrudnić swoich znajomych. Co gorsza wójt z naiwnością małego dziecka myśli, że ma do czynienia z kimś ważnym i jeszcze go posłucha. Później kandydat będzie jeździłraz w roku po okolicznych dożynkach, pochodzi do lokalnych kacyków na ich urodziny, aby podbić ich ego. Czasami ktoś z partii zwróci takiemu posłowi uwagę, że jak chce wystartować w następnych wyborach to musi się postarać "Bo spadamy w sondażach!!!", no to zrobi taki poseł konferencje prasowe stojąc z tyłu za kimś bardziej ambitnym. Poudziela się w internecie na trzech fejkowych kontach, oraz porozmawia i napije się wina oraz ajerkoniaku z kolegami z ław poselskich. Obgada strategie walki z przeciwnikami politycznymi i będzie miał nadzieję, że następne wybory usadowią go na wyższym miejscu na liście wyborczej komitetu wyborczego jako Całkiem Humorystycznego Ujmującego Jegomościa, aspirującego na dalsze kadencje. Parafrazując Stanisława Michalkiewicza (3): "Tam w parlamencie na 560 parlamentarzystów to tak ze stu się orientuje co się dzieje tak na prawdę, a reszta jest na rympał". Ciężko się nie zgodzić ze spostrzeżeniem szanownego pana Michalkiewicza widząc działania niektórych posłów. Ot taka na przykład pani Jachira zasłyneła ze zdjęć w łazience dla niepełnosprawnych na początku kadencji, tworząc tam grafiki, które chciała przemycić do sali plenarnej (5). Ciężko się z Panem Michalkiewiczem nie zgodzić widząc co wyczyniał Pan Mejza (4), czy biegający pijany po korytarzach były Minister Zdrowia pan Szumowski, czy też posiadający więcej szczęścia niż rozumu poseł Sterczewski wbiegający z siatką z Ikei na granicę Polsko-Białoruską (7). Następna kadencja nie zapowiada się ciekawie pod względem merytoryki i hierarchii ważności spraw w Rzeczypospolitej. Przytoczmy następujące osobistości znajdujące się na listach komitetów wyborczych. Są nimi czcigodni panowie Hołownia, Giertych, Kołodziejczak, Petru. Z czego są znani Ci panowie? Odpowiednio z: - strachu przed cofającymi śmieciarkami oraz płaczu nad naszą konstytucją (8)(9), - akcji "Kto nie skacze ten za PISem" lub mdlenia w drzwiach na widok prokuratora czy ucieczkę za granicę po postawieniu zarzutów (10). Pokazywania "faka" amerykanom i żałosnych lecz niezwykle zabawnych zachowań, jak na przykład przekrzykiwanie się z ministrem rolnictwa Kowalskim (11), - ze swojego kłapouchostwa. Pan poseł poleciał na Maderę z koleżanką z partii i będąc prezesem dużej partii siedział w publicznym samolocie i obmacywał wspomnianą koleżankę... On zupełnie na poważnie myślał, że nikt go nie nakryje. Poza tym jest znany z tekstów "głowa psuje się od góry" czy ze "święta sześciu króli". Serdecznie zapraszam na zapoznanie się z innymi hasłami (12). Ale najbardziej komiczym tekstem jaki rzucił Pan Petru jest zdecydowanie: "Nasza Konstytucja ma już 225 lat. Druga na świecie, pierwsza w Europie. Trzyma się świetnie, choć PiS uparł się, by przeszła przymusowy lifting. Wierzę, że mimo przejściowych niedogodności będzie nas chronić przez kolejne stulecia."

A więc zadaje pytanie w eter... Jak mamy dyskutować na poważne tematy, gdzie przy władzy są ludzie z brakiem wykształcenia matematycznego? Zadaje więc jeszcze jedno, z uwagi na temat dyskucji, równie ważne pytanie: "Jakie tematy poza tematami pryncypialnymi jak ZUS/NFZ powinny zostać poruszane i pokazywane opinii publicznej w naszym kochanym państwie?" Aby na takie pytanie odpowiedzieć, należy zacząć od idei powstania struktur jakie nazywamy PAŃSTWAMI. W dużym skrócie: Struktura to taki twór, który posiada cechy oraz zasady wynikające z cech i zasad środowiska w którym się znajduje, wynikiem czego jest organizacja elementów składających się na strukturę". Przykład: Drewno znajdujące się w odpowiednim środowisku chemicznym, wystawione przed długi czas na wysokie ciśnienie, przekształca się w węgiel brunatny. Jeżeli jednak środowisko nie ulegnie zmianie przez dłuższy czas, węgiel brunatny przekształci się w najczystszą formę węgiela kamiennego - antracyt. To oznacza, że pojedyncze atomy węgla zostały uporządkowane w określony sposób na określonych zasadach, a czas ich porządkowania określił jak wysoko energetyczny stał się kawałek drewna. Natomiast subtelna zmiana środowiska chemicznego, oraz potężna zmiana ciśnienia spowoduje, że atomy w naszej desce po 300 000 000 (300 milionach) lat zostaną tak dobrze uporządkowane, iż na poziomie atomowym będą leżeć koło siebie równiutko, jak pola na szachownicy(źródło - zaznaczając że nie jest to prawda ani w budowie struktury ani w nieskazitelności) tworząc diament, Nie kruchy i brudzący, a przeźroczysty jak łza, czysty i twardszy niż skała. Uważam, że niezwykle podobnie (przykład to nie dopowiednik) zachowywać się będzie Państwo, gdzie podstawowym elementem składowym jest rodzina*. Jeżeli stworzymy stabilne warunki rozwoju Państwa, to z czasem ludziom w Państwie będzie żyło się lepiej. Z powyższego rozważania nasuwa się odpowiedź na zadane na początku tego akapitu pytanie. Tą odpowiedzią jest: "Należy poruszać tematy odnoszące się do czynności jakie należy wykonać w naszym państwie już teraz, abyśmy my umierając szczęśliwie za lat trzydzieści, mieli pewność tego, że nasz wnuk, którego zostawiamy w budowanym przez nas Państwie, też umarł szczęśliwie dożywając spokojnej starości" To powyższe zdanie jest swoistym "minimum socjalnym" jakie powinno siedzieć w głowach naszych polityków. Korzystając z ostatniego zdania ośmielę się rzucić pierwszy poważny temat do debaty publicznej w Rzeczypospolitej.

Jak tworzyć polityków w Rzeczypospolitej, w których głowach głęboko zakorzenione zostanie wspomniane "minimum socjalne"? W niedawno przeprowadzonej przez projekty: Ad Personam (13), MyPolitics (14), Precedens (15) debaty przedwyborczej (16) z udziałem najmłodszych osób kandydyjących do wyborów na posłów na sejm (2023), każdy z kandydatów w ten lub inny sposób, mówił o odblokowaniu gospodarczego potencjału Polski. Czy to w formie usprawnienia sądownictwa, czy obniżenia obciążeń biurokratycznych, czy większej informatyzacji społeczeństwa polskiego, wniosek z tej treści był następujący: "młodzi ludzie chcą żyć w sprawnym państwie". Zaskakującym był fakt, iż niezależnie od opcji politycznych, każda z osób używała szlagierów wolnościowych znanych ze środowisk ogólnowolnościowych. Padały sformułowania typu: "państwo nie może być silne wobec słabych i słabe wobec silnych", "niskie, proste podatki", lub "przyśpieszenie rozpraw gospodarczych, celem stworzenia lepszego ekosystemu dla małych i średnich przedsiębiorstw". Należy mieć tylko nadzieję, iż owe sformułowania nie były wyuczone przed debatą, z uwagi na wynikające z badań opinii publicznej tendencje wśród młodych osób...

Niewątpliwie takie sformułowania z ustach dwudziestolatków cieszą i napawają ciepłym poczuciem bezpiecznej przyszłości, należy jednak przypomieć sobie założenia i dekaracje najbardziej wolnorynkowo-zadeklarowanej partii politycznej, jaką była Platforma Obywatelska. Ich program 3x15 pomimo 8 lat rządów nie został zrealizowany. A więc, będąc ostrożnym w zaufaniu kandydatom na posłów na sejm, zadam pytanie do czytelnika: Jak w Rzeczypospolitej tworzyć polityków, którzy przede wszytkim mieliby na względzie otoczenie gospodarcze swoich jeszcze nie narodzonych wnucząt? Jest to pytanie, na które polska klasa polityczna MUSI znaleźć odpowiedź!

Uwagi:
- Prawdopodobieństwo wystąpienia "tematu bierzącego" (dwutygodniówki) dąży do jedności tuż przed posiedzeniem sejmu i senatu.
- Losowanie Prezydenta z puli obywateli powyżej 35 roku życia i niekaranych, jest naprawdę poważnie (przeze mnie) rozważane, patrząc na klasę polityczną ostatnich 40 lat.

* Dlaczego rodzina jest elementarnym składnikiem Państwa, a nie pojedynczy człowiek? Pojedynczy człowiek (jak protony, neutrony i elektrony) nie mających trwałych więzi z innymi zrandomizowanymi ludźmi, nie stworzy stablinego materiału (jak stabilny atom) do budowy Państwa, a co za tym idzie, jego rozwoju (dzieci -> wnuki -> prawnuki -> itd.). *Ja jestem za tym, żeby nasz świat był wysokiej jakości antracytem, ale nie diamentem. Społeczeństwo powstałe na bardzo sztywnych zasadach nie jest odporne na zmiany, lecz społeczeństwo trwające na niejasnch zasadach nie będzie nigdy odporne na przekraczanie moralnych granic.